Autorem dziennika, który składamy do rąk Czytelników, jest płk dypl. Leon Mitkiewicz-Żółłtek, wybitny oficer liniowy i sztabowy Wojska Polskiego II Rzeczypospolitej, „rasowy” kawalerzysta, człowiek gruntownie wykształcony, o szerokich horyzontach. Mitkiewicz pisał dużo, chcąc pozostawić potomnym świadectwo przeżytych wydarzeń i spotkanych ludzi. Spisując wspomnienia z okresu dowodzenia 2. Pułkiem Szwoleżerów Rokitniańskich, pragnął naświetlić warunki, w jakich Polacy tworzyli swoje siły zbrojne, pokazać stosunek rodaków do wojska i problemy, z którymi borykała się kadra dowódcza. Przy tej okazji starał się przedstawić sylwetki swoich przełożonych oraz kolegów i żołnierzy, głównych aktorów opisywanych wydarzeń. Pisał praktycznie bez przerwy, śpieszył się, twierdził, że ma jeszcze wiele do zrobienia, że musi przed śmiercią opracować obfite materiały rękopiśmienne i nagromadzone dokumenty. Niestety, nie zdążył wydać opracowanego przez siebie dziennika. Zmarł bowiem 12 grudnia 1972 r. w Nowym Jorku. Po przeszło 40 latach od śmierci autora możemy wreszcie zaprezentować jego dzieło.
(...) Mitkiewicz wykazywał się trzeźwym realizmem politycznym. Pod koniec każdego roku przeprowadzał analizę sytuacji geopolitycznej Polski. Już w 1932 r. zauważa, że „Anglia jest najzupełniej obojętna dla spraw polskich na wschodniej granicy niemieckiej (Pomorze, Gdańsk, Prusy Wschodnie, Śląsk). Nieraz wydaje się, że przychyla się do żądań niemieckich”. Później usiłuje rozwikłać zawiłości polityki Józefa Becka: „oziębienie stosunków z Francją, porozumienie z Niemcami i Węgrami, w stosunku do Rumunii – jej bagatelizowanie, ochłodzenie wyraźne względem Łotwy i Estonii, a raczej nieufność z ich strony w stosunku do nas…”. Realizm ten wywołuje surową ocenę naszego przygotowania do wojny. Nie byliśmy ani silni, ani gotowi: „kawaleria nasza owiana jest pięknym duchem i wspaniałą tradycją, lecz stanowi muzeum starożytności, gdy chodzi o uzbrojenie. Porównania z pułkiem kawalerii niemieckiej lub sowieckiej, a nawet czechosłowackim, pod względem uzbrojenia nie wytrzymujemy zupełnie. My będziemy się bili jak w XVIII-XIX wieku, lancą i szablą… przeciwko potężnemu ogniowi i czołgom".
https://forumakademickie.pl/recenzje/pamietniki-kawalerzysty/
2024-03-13 10:33:37
Paweł Stachnik
(...) Teraz do rąk czytelników trafia książka „W Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich (1932-1935)”, będąca zapisem dziennika, jaki Mitkiewicz prowadził, dowodząc tą stacjonującą w pomorskim Starogardzie jednostką. (...) Czytając zapiski Mitkiewicza, możemy się przekonać, że dowodzenie pułkiem kawalerii w przedwojennej Polsce wymagało rozlicznych talentów. Z jednej strony dowódca odpowiadał bowiem za wyszkolenie żołnierzy, począwszy od pojedynczego szwoleżera, a skończywszy na całym pułku, z drugiej zaś musiał troszczyć się o kwestie ekonomiczne (...). Prócz tego Mitkiewicz musiał utrzymywać należyte stosunki z lokalnymi władzami oraz organizacjami społecznymi (co nie było dla niego łatwe, bo w Starogardzie dominowała endecja), uczestniczyć i samemu urządzać obchody świąt państwowych i rocznic, wspomagać bezrobotnych i ubogich, a wreszcie prowadzić życie towarzyskie.
Zaskakiwać może stosunkowo niski poziom wyszkolenia 2. Pułku (...). Mitkiewicz nieustannie narzeka na poziom wyszkolenia szwoleżerów, podoficerów, a nawet oficerów, którym brakuje umiejętności z zakresu taktyki, łączności, jazdy konnej, a nawet musztry! Jak ma się to do powszechnej opinii o wysokim poziomie przedwojennej kawalerii? (...)
„Dziennik Polski”, 7 kwietnia 2015 r.
Autorzy
Leon Mitkiewicz
Pułkownik dyplomowany, wybitny oficer liniowy i sztabowy, „rasowy” kawalerzysta, człowiek gruntownie wykształcony, o szerokich horyzontach i wielkich zaletach intelektualnych, miał świetną pamięć do ludzi i sytuacji, wielki talent do obiektywnego i – najczęściej ‒ życzliwego opisywania osób, z którymi zetknął się służbowo bądź prywatnie. Wielu z nich odegrało znaczącą rolę w dziejach naszego kraju i wojska. W czasie służby w I Korpusie Polskim w Rosji, a następnie w Wojsku Polskim II RP prowadził dziennik, który miał postać rękopiśmiennych brulionów. W latach sześćdziesiątych, opierając się na swoich zapiskach, przystąpił do pisania wspomnień. Najpoważniejszym przedsięwzięciem miało być trzytomowe dzieło pod tytułem W Wojsku Polskim, w którym zamierzał przedstawić swój udział w walce o niepodległość i granice II RP, a po zakończeniu zmagań militarnych jesienią 1920 r. – służbę na różnych stanowiskach w Wojsku Polskim aż do 1938 r., czyli do wyjazdu do Kowna w charakterze polskiego attaché wojskowego na Litwie. Ten ostatni bowiem okres opisał we Wspomnieniach kowieńskich, które stanowią notabene zwieńczenie jego autobiograficznych wysiłków.